Sobota i niedziela minęła nawet nie wiem kiedy, ten czas tak szybko mija jak się go miło spędza.
Ale tak jak zaplanowałyśmy z Sabiną z wśród słoneczników, dziewczyny Frasia -Asia, Kankanka -Ania i Iza z Kidowa stawiły się wszystkie z pełną torbą prezentów i dobrego humoru.
Dostałyśmy kurki złotopióre, śliczne zakładki do książek torbę czesanki akrylowej, tylko ja nie zdążyłam zrobić broszek dla Wszystkich, ale się poprawię dziewczyny wybrały kolory i już wiem co mam zrobić.
Tematów nam nie brakowało, oczywiście z filcowania ( taki był plan na początku) nic nie wyszło bo najnormalniej zabrakło nam czasu, ale zdążyłyśmy nauczyć się robienia cudownych kuleczek, Ja niestety wymiękłam ale moja starsza latorośl Dorota to pojęła (ma mnie kto teraz na spokojnie nauczyć).
I tak na rozmowie, chwaleniu się swoimi pracami, śmiechem i pomysłami, projektami na przyszłość upłynął nam czas do 18.30 Iza niestety musiała już jechać do domu, A ma dość daleko z Katowic.
I tak nasz zlot czarownic dobiegał do smutnego końca, ale za to w niedziele postanowiłyśmy
skorzystać z propozycji Asi i wybrałyśmy się do skansenu, było świetnie. Cztery baby i jedna mała ale pyskata na spacerze w niedzielnie przed południe na święcie kartofla w skansenie.
Ania zobaczyła sobie nasze śląskie stroje, dostała od Aśki słownik śląskiej gotki (miała co czytać w pociągu), I znowu ten czas tak szybko przeleciał, że trzeba było zawieść Anie na dworzec.
Te rozstania zawsze są smutne.
Postanowienie jest takie , że spotykamy się w połowie listopada, termin do uzgodnienia czekam na Wasze propozycje. Tym razem filcujemy bez dwóch zdań, może te nieszczęsne berety w końcu uda się nam zrobić.
Pozdrawiam Was wszystkie i dziękuję za czas poświęcony w ten weekend.
Świetnie się bawiłam w Waszym towarzystwie i liczę na to że w listopadzie się spotkamy.
Nalewki będą czekać!!!!